Strony

środa, 27 grudnia 2017

Dotarliśmy do końca? Ten tekst nie jest o Owarimonogatari.

W końcu udało mi się obejrzeć drugi sezon Owarimonogatari więc jest to dobry momenty by niejako podsumować całą serię, a przynajmniej pewne jej aspekty - Monogatari oglądałem na przestrzeni lat, a moja pamięć jest wyjątkowo dziurawa. Nie chcę pisać o konkretnym sezonie jak w przypadku Mono 2nd bo tamten tekst był po prostu zły, a Mono zasługuje na tylko dobre teksty(stwierdziwszy to piszę dalej stając się hipokrytą).


Osiem lat minęło od wyemitowania Bakemonogatari, anime będącego początkiem dość długiej serii, która się dla mnie ważnym elementem rozwoju jako widza "chińskich bajek".

Nie zaczęło się jednak od Monogatari, a pierwszym co obejrzałem od Shafta co zniszczyło mój stereotypowy pogląd na to jak powinno wyglądać anime było Mekakucity Actors. To tam po raz pierwszy doświadczyłem "shaftowego" podejścia do prezentacji treści anime. Muszę przyznać, że było to doświadczenie dziwne, ale jednocześnie intrygujące, chciałem więcej. Dzięki mojemu dobremu znajomemu trafiłem na Bakemono - tak podobne, ale jednocześnie tak odmienne, ciekawe, intrygujące i niemiłosiernie irytujące przez te pojedyncze klatki z tekstem.

Oglądając produkcje Shaftu widz wie dokładnie czego może się spodziewać - wszystkiego. Shaft jest bardzo elastyczny jeśli chodzi o styl swoich produkcji - z jednej strony lwia cześć tego co widziałem miała pewne elementy wspólne, ale każda miała też znaczną ilość elementów indywidualnych, które definiowały każde anime jako indywiduum. Dzieje się tak również w przypadku Monogatari, które jest swoistym mikroświatem .

Jedna z najlepiej napisanych postaci, swoją drogą moja ulubiona.

Shaft stworzyło serię wyjątkową na wiele sposobów, ale niewątpliwie tym co najbardziej rzuca się w oczy to niebywale niejednolita oprawa wizualna. Nie zaskoczę zapewne nikogo tym, że mieszanie stylów, niepasujące do siebie elementy, cgi, które niekiedy odstaje, a niekiedy jest idealnie wkomponowane w resztę jest tym co w przy pierwszy kontakcie urzekło mnie najbardziej. Anime, które dotychczas oglądałem były bardzo hermetyczne i poukładane jeśli chodzi o styl. Bakemonogatari pokazało mi, że w chaosie może być większy porządek niż można na pierwszy rzut oka zauważyć.

Podejrzewam, że ta "nierówna" oprawa wizualna była dla wielu pretekstem porzucenia serii. Zapewne ze mną byłoby podobnie, ale zauważyłem pewną bardzo istotą kwestię - to co w większości produkcji jest tłem dla fabuły tutaj jest jednym ze sposobów opowiadania historii i przedstawiania bohaterów. Najlepiej widać to w przypadku Bakemonogatari gdzie każdy arc ma unikatowy styl pasujący do konkretnej postaci, która jest w jego centrum.

Patrząc z szerszej perspektywy łatwo dostrzeżemy, że każda z części poszczególnych sezonów(Monogatari ma specyficzny podział na sezony) czymś się do siebie różni dostosowując się do konkretnych postaci czy wątków.

Pozostałe elementy przekazu również są na swój sposób specyficzne. Interakcje pomiędzy postaciami bywają absurdalne, dialogi są zbyt długie i momentami zasypane zbędnymi informacjami,  pojawiają się te nieszczęsne "plansze" z tekstem, które momentalnie znikają.

Prawdę powiedziawszy tego mogłoby nie być. Historia sama w sobie jest na tyle prosta, że można by ją przestawić w sposób typowy dla anime. Monogatari mogłoby być zwyczajną serią. Nie twierdzę, że fabuła jest płytka czy nudna, ale nie jest czymś czego nie można opowiedzieć prościej.

Dlaczego więc seria wygląda tak jak wygląda? Dlatego, że nie jest to po prostu anime, jest to sztuka, spektakl, doświadczenie. Mono jest czymś co pokazuje, że anime może być czymś więcej, że nie musi być dosłowne. Jest jednak coś jeszcze.


Słowo "monogatari" znaczy tyle co "opowieść" i tym dokładnie jest ta seria - jest opowieścią. Czytając książkę czy opowiadanie nie widzimy wszystkiego, są elementy dokładnie opisane i są one dosłowne, ale jest też wiele elementów umownych. Podczas poznawania opowieści w naszej głowie powstaje obraz, który niekoniecznie musi być w pełni poukładany, który jest na swój sposób chaotyczny, a pewne elementy są dopowiadane.

Wydarzenia w Monogatari nie są przedstawiane, a raczej opowiadane i dlatego strona wizualna jest mocno umowna by nie zakłócać opowieści. Pewne elementy są widzowi podsuwane, ale pełny obraz historii kreuje się w umyśle widza. Widz nie ogląda zwykłego anime, a poznaje opowieść. Jest to swego rodzaju paradoks gdyż z jednej strony wizualny aspekt anime dopowiada pewne rzeczy i mocno rzuca się w oczy, ale z drugiej ma być na tyle wycofany by główna uwaga padła na historię. Zrobienie tego tak by jednocześnie kłóciło się to ze sobą, ale też współgrało by jednocześnie elementy były w tle i były tłem i zrobienie tego tak dobrze ciągle jest poza moimi zdolnościami pojmowania i dlatego z każdą kolejną częścią popadam w zachwyt. Na prawdę cieszę się, że to właśnie Shaft ekranizuje Monogarari.

Jeśli mowa o historii to warto w końcu wspomnieć coś o Owarimonogatari. Drugi sezon pięknie domyka całą dotychczasową historię i uświadamia pewne kwestie. Mogłoby się wydawać, że wydarzenia pomimo ciągłości są podzielone - sezon pierwszy potem drugi i Owari. Prawda jest jednak taka, że nie ma tego podziału i wszystko jest ze sobą mocniej powiązane niż mogłoby się wydawać. Nie jest to jednak połączenie związane stricte z samym ciągiem fabularnym, a raczej głównym bohaterem. W drugiem sezonie Owarimonogatari zostaje zadane ważne pytanie na które z jednej strony odpowiedź jest bardzo prosta, ale z drugiej słuszność tej odpowiedzi została podważona już w Bakemono. Odpowiedź na to pytanie dotyczy Koyomiego, ale znalezienie tej odpowiedzi nie leży tylko w jego gestii bohatera, ale również widza. Wszystkie wydarzenia opowiedziane w tej serii, wszystko co Araragi zrobił, czego doświadczył prowadzi do tego pytania.

Urzekło mnie jak doświadczanie tego anime wykracza poza sam seans i składnia do myślenia choćby przez szukanie odpowiedzi na jedno proste pytanie.

Nic o nim nie napisałem więc chociaż wrzucę obrazek.

Nad Monogatari można się rozwodzić godzinami, analizować sezony, bohaterów, a nawet tak proste rzeczy jak openingi i endingi. Uważam jednak, że nie warto gdyż jak już napisałem seria ta jest doświadczeniem, a doświadczenie najlepiej jest odczuć na własnej skórze. Suchy tekst nie jest w stanie oddać ogromu drobnych elementów, które budują ten wyjątkowy spektakl. Moje wypociny są pewnie chaotyczne, możliwe, że brzmią jak bełkot, ale nie jestem w stanie pisać czy nawet rozmawiać na chłodno o tej serii gdyż jest to dla mnie wyjątkowe objawienie, które będę wychwalał nawet jeśli kiedyś stwierdzę, że anime nie jest dłużej czymś dla mnie.

Polecam każdemu choćby spróbować zapoznać się z tą serią bo niewątpliwie warto zwłaszcza, że jest to anime bardzo konsekwentne i słowa wypowiedziane w 2009 roku mają znaczenie w najnowszym sezonie.


Pozdrawiam,
Grizz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz