wtorek, 21 czerwca 2016

Bakemono- i Nisemonogatari - kocham ludzi z Shafta.


Jakieś sześć lat temu mój dobry kolega polecił mi Bakemonogatari. Te jego ochy i achy nad tym animu nie miały końca. Nie spotkałem się wcześniej z taką reakcją na inne anime jakie by oglądał więc pomyślałem, że nie może to być nieuzasadnione. Postanowiłem obejrzeć. Wyłączyłem to po pierwszych trzydziestu sekundach i nie odważyłem się znów spróbować przez te kilka lat. I dobrze. Musiałem dojrzeć do obejrzenia tego niezwykle infantylnego, ale jakże świetnego anime.

Ale dzisiaj wyjątkowo niewiele ;)
Długo opierałem się przez ponowną próbą przebrnięcia przez Bakemonogatari i miałem duże wątpliwości czy będę w stanie je obejrzeć, a co dopiero zabrać się za kolejne sezony. Bakemono pochłonąłem momentalnie, a do zrobienia sobie przerwy przed obejrzeniem Nisemonogatari musiałem się zmusić. Nieco zasmucił mnie fakt, że Nisemono nie pociągnęło dalej jakości swojego poprzednika, dlatego też postanowiłem podzielić ten tekst na części mimo iż Nisemono jest niejako dopełnieniem Bakemonogatari.


Bakemonogatari

Koyomi Araragi to uczeń liceum, który jakiś czas przed wydarzeniami przedstawionymi w anime ze względu na pojawienie się w nieodpowiednim miejscu i czasie stał się wampirem. Nie mógł się oczywiście domyślać, że to wydarzenie oraz pomoc niejakiego Meme Oshino, który pomógł mu pozbyć się wampiryzmu będzie początkiem serii niezwykłych wydarzeń.

Pewnego dnia, będąc w szkole ratuje przed upadkiem(zapewne śmiertelnym) dziewczynę, która wydaje się nic nie ważyć, a ta z wdzięczności grozi mu śmiercią.

Tak zaczyna się fabuła Bakemonogatari i grzechem by było więcej zdradzać bo jedną z najmocniejszych stron tej serii są historie weń przedstawione. Tak, historie - nie historia, bowiem to 15 odcinkowe anime przedstawia nam pięć różnych historii związanych z pięcioma różnymi osobami. Nie oznacza to jednak, ale Bakemono nie jest spójną całością - mimo iż mamy tutaj wyraźny podział to wydarzenia przedstawione wcześniej mają większy bądź mniejszy wpływ na wydarzenia, które poznamy później. Tak więc mamy tutaj historię Kraba Hitagi(Hitagi Senjougahara), Ślimaka Mayoi(Mayoi Hachikuji), Węża Sengoku(Nadeko Sengoku), Małpy Surugi(Suruga Kanbaru) oraz Kota Tsubasy(Tsubasa Hanekawa). Dziwnie brzmi, ale to ma sens, na prawdę.

Wspomniałem, że Bakemonogatari jest dziwną haremówką?
 Każda z tych historii skupia się na jakiegoś rodzaju nadprzyrodzonej aktywności(bóg, demon, klątwa itp.), a w każdej z nich bardzo ważną rolę odgrywa Koyomi, który wbrew zdrowemu rozsądkowi zawsze stara się pomóc. Nie czyni go to jednak główną postacią serii. Każda z tych pięciu części jest poniekąd osobną serią wydarzeń, która skupia się na konkretnej osobie, pokazuje przyczynę oraz skutek. Każda część ma własnego głównego bohatera i te pięć kawałków składa się na Bakemonogatari. Wspomniałem jednak wcześniej, że to anime pomimo podziału na oddzielne historie jest spójną całością co jest prawdą bo postacią, która to wszystko spaja w jedną całość jest nie kto inny jak Araragi. Myślę, że trafnym porównaniem będzie tutaj przykład książek Cyklu demonicznego autorstwa Petera V. Bretta gdzie wydarzenia w każdej z książek zostały podzielone tak, że mimo przeplatania się postaci, główny bohater pozostaje inny, właściwy dla danego fragmentu. Tutaj jest podobnie z tym, że nie ma zbyt wielu postaci, które mogą tak przemykać od jednej historii do drugiej, a to ze względu na konstrukcję świata przedstawionego.

Świat przedstawiony w każdej historii(jak i z resztą każda z historii) jest niebywale hermetyczny co jest jedną z cech, która czyni go niebywale osobliwy. W Bakemono nie zobaczymy zbyt wielu postaci poza tymi, które są istotne dla serii, a ta reszta, która czasem gdzieś tam jest jest przedstawiona w tak minimalistyczny sposób na jaki pozwala sytuacja. Początkowo, gdy zdałem sobie sprawę, że "coś mało tutaj ludzi" myślałem, że będzie mi to przeszkadzać, ale im dalej w las tym bardziej doceniłem ten zabieg. Świat jaki przyjdzie nam obserwować może wydać się bardzo abstrakcyjny, ale jest przez to spójny i konsekwentny, pasuje do całości. Ciężko to opisać - jest tutaj wszystko co znamy z naszego świata, ale przedziwnie skomponowane - wygląda to tak jakby ktoś w Shafcie powiedział "Róbcie co chcenie" i graficy całkowicie popuścili wodze wyobraźni i wstawili każdy element jaki tylko przyszedł im do głowy.
Nie da się jednym obrazkiem oddać specyfiki tego świata, ale wypadało coś dać. Więc dałem i nie, nie ma tu dziwnej perspektywy - znaki stoją jeden za drugim.
Mamy tego przejaw nie tylko w otaczającym bohaterów świecie, ale także w sposobie opowiadania samych historii - pełno mamy tutaj bowiem scen rodem z najdziwniejszych sennych majaków, gdzie pojawiają się dziwne, często niepokojące, całkowicie nie pasujące do anime elementy. Wiąże się to głównie ze wspomnieniami, retrospekcjami, ale również w zwykłych dialogach gdzie mieszają się przeróżne style, pojawiają nietypowe ujęcia czy "migające" scenki, które wydają się całkowicie wyrwane z kontekstu(i przez które kilkukrotnie przewijałem konkretne sceny bo wydawało mi się, że coś przeoczyłem). Efekt jest taki, że otaczający bohaterów świat wydaje się "płaski" i właściwie taki ma być - jest on tylko tłem, a tym co ma przykuwać uwagę widza są postaci i sytuacje z nimi związane.

Każdy z elementów budujących świat, to jak przedstawiane są wydarzenia, specyficzne, przerysowane zachowania występujących postaci wydają się całkowicie do siebie nie pasować, wydaje się, że brak tu jakiejkolwiek spójności i konsekwencji, ale przez to wszystko jest na swój abstrakcyjny sposób niebywale wręcz spójne i konsekwentne.

Można by długo rozpisywać się o tym jak wszystko zostało w tym anime pokazane, analizować konkretne fragmenty, dopatrywać się jakichś głębszych zamierzeń, wysnuwać teorię(mam taką jedną, którą być może kiedyś się podzielę), ale jakich słów by nie użyć to i tak każdy powinien doświadczyć tego indywidualnie.

Nisemonogatari

O Nisemono choćbym chciał to nie mogę wypowiedzieć się tak dobrze jak o Bakemono. Jest to niewątpliwie seria gorsza i o wiele prostsza. Zapewne największym problemem tego anime jest właśnie owa prostota.

W Nisemonogatari, podobnie jak w Bakemono mamy tutaj do czynienia z oddzielnymi historiami, które łączy postać Koyomiego. Niestety, mamy tutaj tylko dwie historie, które zostały zamknięte w 11 odcinkach,. Opowiadają o Pszczole Karen(Karen Araragi) oraz Feniksie Tsukihi(Tsukihi Araragi), a są one - jak łatwo się domyśleć - siostrami naszego byłego wampira.

Fire Sisters!!
To co najbardziej mi przeszkadza w tym anime to nie mniejsza ilość historii w stosunku do Bakemono, nie występujące postaci, ale to jak zostało to wszystko rozciągnięte. Te jedenaście odcinków, które zaserwował nam Shaft to zbyt wiele jak na te dwie opowieści, które są o wiele prostsze niż te pokazane w Bakemonogatari. Oglądając to anime czułem się jak na jakimś festiwalu wygłaszania cały czas tych samych kwestii, ale na innym tle. Właściwych historii dotyczących Ognistych Sióstr jest w sumie znikoma ilość, cała reszta to wygłaszanie przez nie i Koyomiego ciągle tych samych frazesów.

Zapewne był to zabieg celowy by pokazać, że to anime nie jest takie jak poprzednik, chciano pokazać niezależność tych wydarzeń pomimo iż jest to kontynuacja serii ich poprzedzającej. Widać to wszędzie - w sposobie opowiadania historii, zatartej między nimi granicy czy świecie jako takim. Świat mimo iż wciąż niecodzienny to jest bardziej spójny - i to nie w ten nietypowy sposób, ale tak zwyczajnie.

Zmianie uległa również postać Koyomiego, który został tutaj pokazany jako jakiś brudny perwers którego zachowanie "próbowano" niejako tłumaczyć, ale nietrudno zaobserwować, że Koyomi z Nisemono to nie do końca ten sam Koyomi co w Bakemono.

Odniosłem wrażenie, że twórcy chcieli zrobić coś bardziej standardowego niż ich poprzedni twór, ale chcieli zawrzeć też jakąś cząstkę jego specyfiki przez co wyszło takie nic - ani nic wyjątkowego, ani nic zwyczajnego. Mało udany eksperyment.

Albo i nie. Bardziej trafnym określeniem byłoby sprytny oszust. Niemniej, co bym nie myślał o tym anime to nie mogę powiedzieć, że zakończenie było rozczarowujące czy słabe - było świetne!



Kilka słów na koniec.

Pomimo wad Nisemonogatari muszę uznać obie serie za dobre, a Bakemonogatari wręcz świetną. Nie są oczywiście idealne i w obu są rzeczy, które mnie irytowały, ale patrząc na całokształt widać, że wszystko zostało dobrze przemyślane i nie ma tutaj elementów przypadkowych.

Specjalnie nie pisałem o muzyce bo tą kwestię można - o dziwo - potraktować zbiorczo. Muzyka jest specyficzna, dobrze dobrana, pasująca do konkretnych sytuacji. Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że została ona wyraźniej zaakcentowana w Bakemonogatari, ale to już wyjątkowo osobiste odczucia. W obu seriach został zastosowany ciekawy zabieg zastosowania indywidualnych openingów do każdej z historii. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim i gdy po historii Senjougahary nadeszła kolej na opowieść o Mayoi i pojawił się nowy opening myślałem, że jest to po prostu część wydarzeń. Taki ze mnie mało domyślny typ.

Z czystym sercem mogę polecić obie serię tym, którzy lubią doświadczać interesujących rzeczy oraz nie są nadwrażliwi w stosunku do przerysowanego, może troszkę wyolbrzymionego ecchi i potrafią przymknąć na to oko bo tym na czym widz na prawdę powinien się skupić to opowiedziane historię i sposób w jaki zostało to zrobione. Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia - kim są obserwatorzy?


Pozdrawiam,
Grizz

0 komentarze:

Prześlij komentarz